Warto być może zwrócić uwagę na jeszcze jedną sprawę poruszoną w wypowiedzi Ósemki. Stwierdza on mianowicie, że w trakcie procesu przesłuchano tylko dwóch świadków, w tym zaledwie jednego świadka naocznego (kobietę z naprzeciwka). Zgodnie ze starą zasadą sądowniczą: „jeden świadek to żaden świadek”, więc powoływanie się ławników na fakt, że ktoś widział zabójstwo wydaje się dosyć kruche jako argument. Znajduje to także odzwierciedlenie w wymianie bohaterów dotyczącej kryteriów oceny siły argumentów:
- Tylko dwóch świadków w trakcie całego procesu. A co jeśli się mylą?
- Co to znaczy, że się mylą? Jaki byłby sens powoływania świadków?
- Mogą się mylić?
- Przecież zeznawali pod przysięgą.
- To tylko ludzie, a ludzie popełniają błędy. Mogą się mylić?
- Nie sądzę.
- Wie pan, że mogą.
- Daj pan spokój. Nikt tego nie może być pewny na 100 procent. To nie nauki ścisłe.
To na gruncie nauk ścisłych (w szczególności matematyki) posługujemy się zwykle ostrym, wyśrubowanym kryterium oceny dowodów, w sądzie możliwe jest tylko wskazywanie na to, co jest (bardziej) prawdopodobne lub nie.
Na jeszcze jeden ciekawy fakt natrafiłem ostatnio, oglądając wywiad z Neilem deGrassem Tysonem – znanym astrofizykiem. Otóż zwrócił on uwagę, że w sądzie zeznania naocznego świadka zdarzenia są najbardziej wartościowym typem dowodu, podczas gdy w nauce jest to rodzaj dowodu najsłabszy, najbardziej wątpliwy. Tyson czyni to spostrzeżenie, gdy został zapytany, czy wierzy, że UFO odwiedza świat – i zauważa, że wielu ludzi… widzi to, co chce widzieć, tzn. interpretują różne zjawiska fizyczne i astronomiczne czy plamy na zdjęciach jako statki kosmiczne. Są oni skłonni szukać i dopatrywać się potwierdzenia dla swoich przekonań, nie są zaś gotowi spróbować je obalić lub przynajmniej szukać innych wyjaśnień dla obserwowanych zjawisk.
Pomyślmy o tym jeszcze od innej strony: wszyscy znamy przeróżne iluzje optyczne. Najczęściej myślimy o tym jako czymś zabawnym, podczas gdy w istocie są to… porażki naszych umysłów. Mechanizmy odpowiedzialne za powstawanie iluzji są często wykorzystywane właśnie przez – nomen omen – iluzjonistów, czy inaczej: magików. Oczywiście, to nie jest miejsce na omawianie sekretów kuchni iluzjonistów, ale warto o tym pamiętać i zaakceptować, że uleganie iluzji = porażka umysłu. I mieć świadomość, że dzieje się to częściej, niż jesteśmy skłonni przyznać.
Jeśli ktoś nie zna, warto obejrzeć filmy z serii „Invisible Gorilla”. Niektórzy z Was zapewne znają filmy z dwiema drużynami, białą i czarną, które rzucają piłką, a naszym zadaniem jest policzenie liczby rzutów (jeśli nie, to ciekawą wersję znajdziecie tutaj) – to też film z tej serii. Tu dwa inne przykładowe:
Dowód rzeczowy
Po dyskusji o wartości zeznań świadków głos zabiera Trójka, który wspomina o dowodzie rzeczowym w postaci noża. Nóż miał zostać kupiony w okolicy już po kłótni z ojcem. Czwórka relacjonuje:
- Po pierwsze: chłopak przyznał się, że wyszedł z domu około 20:00, po tym, jak ojciec dał mu parę klapsów…
- Nie powiedział „klapsów”, mówił o „biciu” jest różnica między klapsem, a biciem.
- …po tym, jak ojciec go kilka razy uderzył.
W tej wymianie jesteśmy świadkami małej walki semantycznej o to, jak należy określić, co zrobił ojciec: „dał klapsa”, „pobił” czy „uderzył”. Taki zabieg jest charakterystyczny dla tzw. marketingu politycznego, nazywany jest „nadawaniem spinu”, czyli obracaniem rzeczy lub faktu i pokazywaniem ich z innej perspektywy przez odpowiednie określenie jej przez słowa, tak aby wydawały się mniej lub bardziej atrakcyjne (ew. obojętne), pozytywne lub negatywne (ew. neutralne) – w zależności od potrzeb. Osoby zajmujące się tym profesjonalnie są nazywane „spin doktorami”.
Mały przykład: załóżmy, że jakiś nauczyciel muzyki często czyni uwagi krytyczne, które ludzie odbierają jako obraźliwe. Ten sam fakt możemy określić na różne sposoby, dodając do niego wartościowanie ujemne: „Nauczyciel muzyki jest chamski i obcesowy”, lub dodatnie: „Nauczyciel muzyki jest bezkompromisowo uczciwy w swoim krytycyzmie”. Mimo że odnosimy się do tej samej osoby lub nawet tej samej osoby w tej samej sytuacji, interpretujemy, wartościujemy i prezentujemy ją odbiorcy naszej wypowiedzi w inny sposób, wywołujemy inne skojarzenia, dajemy do zrozumienia, jaki jest nasz stosunek do tego, o czym mowa, wzbudzamy inne przekonania itp. Nadawanie spinu to także codzienność mediów, które opowiadają nam o tym, co się wydarzyło, dobierając odpowiednie słowa: „partyzanci” (o uzbrojonych grupach, np. islamistów) albo „terroryści”, „faszyści” (o uczestnikach Marszu Niepodległości) albo „prawdziwi patrioci”, „zabieg” (o aborcji) albo „morderstwo” itp. – w zależności od tego, jaką gazetę zaczniemy czytać lub jaki program obejrzymy, napotkamy inne określenia, ujrzymy te same wydarzenia przedstawione z innego punktu widzenia, inaczej wykadrowane.
Myślę, że nadawanie spinu dobrze obrazuje poniższy obrazek:
Wróćmy do filmu. Jeśli ojciec oskarżonego „dał mu klapsa”, to nie uczynił nic złego, nie sprowokował zachowania syna. Jeśli jednak go pobił, to w jakimś stopniu jest odpowiedzialny za to, co się stało – oskarżony zaś wydaje się w jakimś stopniu usprawiedliwiony w swoim działaniu (co może stanowić w sądzie okoliczność łagodzącą). Czwórka nie przystaje na określenie „bicie” – pochodzi ono z zeznań oskarżonego – a Czwórka jest do niego wyraźnie sceptycznie nastawiony. Wybiera określenie w miarę neutralne: „uderzył”.
Po sprzeczce z ojcem chłopak poszedł do sklepu i kupił nóż sprężynowy, który widzieli jego przyjaciele. Nóż z kościaną rękojeścią był jedynym tego rodzaju w sklepie i wydaje się rzadkim modelem. Został on zidentyfikowany jako narzędzie zbrodni. Oskarżony wrócił do domu, a później poszedł do kina i wrócił ponownie dopiero ok. 3 nad ranem. Twierdzi, że nóż zgubił, że wypadł mu z kieszeni… na nożu nie znaleziono odcisków palców – zdaniem Czwórki wytarł je właśnie oskarżony.
Problematyczne jest to, czy nóż, którym zabito ojca oskarżonego, i nóż zakupiony przez chłopaka to ten sam nóż, czy tylko taki sam nóż. Ławnicy zdają się rozumować następująco: Ten model noża jest unikalny (a przynajmniej bardzo rzadki), więc nóż, którym zabito ojca, jest tym samym, został zakupiony przez syna. Zauważmy, że nawet jeśli jest to prawdą, nie dowodzi to tego, że syn zabił ojca – oskarżony faktycznie mógł ów nóż zgubić. Ta informacja pochodzi jednak z zeznań oskarżonego i jest uznawana za niewiarygodną.
Pewność ławników podważa Ósemka, który wyciąga… taki sam nóż, kupiony w okolicy za kilka dolarów. Podważa tym samym tezę, że nóż znaleziony na miejscu zbrodni musi być tym samym nożem, co osłabia wartość tego dowodu w sprawie winy oskarżonego. Oczywiście nie osłabia innych dowodów, tj. zeznań naocznych świadków. Sytuacja wygląda następująco:
i wydaje się przemawiać zdecydowanie za winą oskarżonego. Diagram przedstawia:
- dwa silne argumenty bazujące na zeznaniach staruszka i sąsiadki z naprzeciwka;
- nieco nadwątlony argument stwierdzający, że oskarżony miał motyw (aczkolwiek jego wartość nie jest przesądzona ani na plus, ani na minus);
- naruszoną wartość noża jako dowodu, że zbrodnię popełnił chłopak;
- bardzo słabe alibi.
Przywołane argumenty w tym momencie wyraźnie przemawiają za tezą, że oskarżony jest winny. Dlatego Ósemka proponuje, by kolejne głosowanie odbyło się bez niego. Jeśli większość uzna chłopaka za winnego, on uszanuje demokratyczną decyzję i podporządkuje się woli większości.
Pierwszy przekonany
Okazuje się jednak, że wśród głosów znajduje się jeden za niewinnością chłopaka. Czyli mamy wynik 2:10.
Trójka z krzykiem zwraca się do Piątki, zarzucając mu zmianę zdania pod wpływem emocjonalnych argumentów Ósemki. To ciekawe, że to właśnie Piątkę podejrzewają o zmianę zdania – jako kogoś pochodzącego ze slumsów – gdy tymczasem osobą, która zmieniła zdanie jest Dziewiątka, czyli staruszek. Jak sam mówi, wina chłopaka jest prawie pewna, ale on chciałby dowiedzieć się więcej, ponadto deklaruje szacunek dla postawy Ósemki, chce go wesprzeć jako osamotnionego w dyskusji przeciw większości. Tylko tyle – to nie siła argumentów decyduje o zmianie zdania, lecz gotowość do wejścia w dyskusję, omówienia sprawy dokładniej, wsparcia innego punktu widzenia, dopóki nie zostanie wykazana jego błędność. Bardzo ciekawa postawa, takie myślenie kontra, pod prąd, wbrew innym, nie do końca serio, raczej eksperymentalnie… przypomina to celowy wybór grania w drużynie ze słabszymi.
Trójka… przeprasza Piątkę. Ale jego przeprosiny są dosyć kuriozalne: „Trochę mnie poniosło, nie miałem na myśli nic złego. Dobrze, że Pan nie jest z tych, którzy kierują się emocjami w swoich decyzjach”. Nie jest to przyznanie się do winy ze strony Trójki, lecz wskazanie, że Ósemka jest zbyt wrażliwy, łagodny i współczujący, by skazać winnego. Interesujące jest, że Trójka i Siódemka nieustannie analizują, czym kieruje się Ósemka: może dostał kiedyś w głowę, ma skłonności filantropijne i charytatywne, jest siostrą miłosierdzia, leczy swoje kompleksy lub próbuje oczyścić sumienie itp. – w każdym razie nie traktują jego uwag poważnie, dostrzegają jedynie specyficzny rys psychologiczny, który ma tłumaczyć jego zachowanie. Trzeba przyznać, że to dosyć wygodny i często spotykany sposób zachowania: ponieważ nie uznajemy czyjegoś autorytetu i znajdujemy wyjaśnienia jego zachowania w specyficznych cechach psychologicznych, nie rozważamy nawet jego argumentów. A przecież nawet wariat lub błazen mogą mieć czasem rację, choć trudno to przyznać.
Niespójność w zeznaniach
Po krótkiej przerwie w obradach głos zabiera Trójka i jeszcze raz przytacza zeznania staruszka mieszkającego piętro niżej. Ósemka zwraca uwagę, że problematyczne jest, czy sąsiad mógł tak dokładnie słyszeć słowa, które padły w kłótni ojca z synem. Wywiązuje się szybka wymiana argumentów, ale bez ważniejszych konkluzji. Następnie zaś jeden z ławników przypomina, że kobieta widziała na własne oczy, jak oskarżony zabija ojca. Widziała to przez okna przejeżdżającego pociągu. Ławnicy ustalają, że przejazd pociągu trwa ok. 10 sekund.
Interesujące okazuje się zestawienie zeznań obojga świadków. Ósemka pyta pozostałych przysięgłych, czy mieszkali kiedyś w pobliżu torów. To ciekawa strategia – zadawanie pytań, a nie oznajmianie – zwiększa ona siłę argumentacji. Strategia ta ma rodowód Sokratejski i zostanie ponownie zastosowana pod sam koniec filmu wobec Czwórki, zatem jeszcze do niej wrócimy. Szóstka oznajmia, że remontował mieszkanie w pobliżu trasy przejazdu kolejki, że nie dało się wytrzymać od hałasu. Co z tego wynika?
- Starszy mężczyzna z mieszkania niżej, twierdzi, że słyszał jak chłopak krzyczy: „Zabiję cię”, a sekundę później, jak ciało upada na ziemię.
- Kobieta z drugiej strony ulicy, przysięga, że wyjrzała przez okno i zobaczyła przez 2 ostatnie wagony kolejki, jak chłopak zabija ojca.
- Ustalono, że żeby kolejka przejechała dany punkt, potrzeba dziesięciu sekund. Skoro kobieta widziała zabójstwo przez dwa ostatnie wagony można przypuszczać, że ciało upadło na podłogę zaraz po tym jak przejechała kolejka. W związku z tym zanim ciało upadło na podłogę, przez 10 sekund był niesamowity hałas. Według tego, co zeznaje staruszek, słyszał słowa chłopca „Zabije cię” przy ogłuszającym hałasie przejeżdżającej kolejki.
- To niemożliwe. Nie mógł tego słyszeć.
Jak się zdaje, zeznania w pewnych punktach się wykluczają. Trójka jednak nie zgadza się z tym, że sąsiad nie mógł słyszeć krzyków. Wystarczyło przecież – jego zdaniem – że oskarżony krzyczał bardzo głośno (głośniej niż hałasowała kolejka)… Trójka pyta także, dlaczego świadek miałby kłamać.
Odpowiada mu Dziewiątka, czyli poczciwy staruszek. Stwierdza on – a wydaje się, że zna sprawę z własnego doświadczenia – że świadek był przestraszonym starym człowiekiem, który nic w życiu nie osiągnął, chodził w podartej marynarce, kulał… taki człowiek zaś ma potrzebę bycia wysłuchanym, zauważonym. To potrzeba, by poczuć się kimś ważnym, mogła sprawić, że starszy pan wmówił sobie, że słyszał chłopca i że rozpoznał jego twarz.
Trójka uznaje, że to bzdury…
Ósemka zaś dodaje, że nawet gdyby sąsiad słyszał słowa „Zabiję cię”, to nie muszą one oznaczać rzeczywistej groźby, lecz można je potraktować jako wyraz emocji, przesadny sposób mówienia („tak się czasem mówi”). Na co Trójka stwierdza, że każdy, kto wygłasza takie słowa, ma zamiar kogoś zabić…
Choć argumentacja nie wydaje się w tym momencie szczególnie silna, to jednak swoje zdanie zmienia Piątka. Wynik 3:9.
Spotyka się to z oburzeniem Siódemki, który nie dowierza całej sytuacji, nie rozumie, na czym opierają się ci, którzy zmienili zdanie. Zauważa, że sam obrońca był przekonany o winie chłopaka – a więc wina jest przesądzona (to forma argumentu z autorytetu). Ósemka odpowiada, że być może prawnik miał poczucie, że sprawa nie jest atrakcyjna, nie daje szansy wybicia się, nie wiąże się z uzyskaniem wielkich pieniędzy i w konsekwencji zwyczajnie się do niej nie przyłożył.
Kolejne wątpliwości zgłasza Jedenastka – zegarmistrz, imigrant z Europy, zafascynowany demokracją amerykańską i dumny, że być jej częścią. Przyznaje, że chłopak wydaje się winny, ale zadaje pytanie, dlaczego oskarżony po zabiciu ojca miałby po trzech godzinach wrócić do domu. Scenariusz zdarzeń ponownie wydaje się niespójny. Dwunastka i Czwórka zauważają, że pewnie wrócił po nóż. Ale po co? Ponieważ nóż był własnością chłopaka i wskazuje na niego jako winnego. Ale dlaczego go zostawił? Bo wpadł w panikę. Ale na nożu nie znaleziono śladów, czy zatem był na tyle opanowany, żeby zetrzeć ślady, ale nie tyle, żeby zabrać nóż? Może sądził, że nikt go nie widział i dlatego wrócił? Ale przecież kobieta krzyknęła, czyż to nie był znak, że ktoś go widział? Ale tam się krzyczy często, więc krzyk nie musiał o tym świadczyć…
Jedenastka zmienia zdania. Wynik 4:8. Ale dla zwolenników skazania oskarżonego wątpliwości pozostałej czwórki wydają się zupełnie absurdalne, ponieważ wciąż ufają oni zeznaniom staruszka.
Ławnicy przypominają sobie jednak wypowiedź staruszka, że pobiegł do drzwi i że dotarł do nich w 15-20 sekund (nie ma co do tego zgody). Ósemka – który jak już wiemy jest architektem – na podstawie planu mieszkania wyznacza odległość, którą świadek miał do pokonania, i przeprowadza eksperyment mający określić, ile zajmuje starszej osobie pokonanie takiego dystansu. Okazuje się, że… 41 sekund. To chyba jeden z bardziej spektakularnych momentów filmów, jeden z silniejszych argumentów wskazujący na niespójność zeznań, czyli konflikt prawdziwości niektórych z informacji.
Bardzo interesujące wydaje mi się to, że Ósemka jako architekt (jego profesja uwiarygodnia taką możliwość) buduje sobie model mentalny całej sytuacji, który pozwala mu na dostrzeżenie niezgodności w opisach zdarzeń. Widać w tym niezwykłą siłę wyobraźni i jej rolę w ocenie informacji. Podobny zabieg można odnaleźć w autobiografii Richarda Feynmana, wybitnego fizyka, który stosował taką metodę, że gdy ktoś starał się mu coś wytłumaczyć, to wyobrażał sobie przykłady. Budował sobie w wyobraźni przykład obiektu spełniającego podawane warunki – abstrakcyjne rozważania ilustrował sobie wyobrażeniem konkretnej sytuacji lub przedmiotu. Niejednokrotnie pozwoliło mu to na dostrzeżenie w błyskotliwy sposób rozmaitych trudności w matematyce i fizyce (zob. Pan raczy żartować, Panie Feynman!, rozdział Princeton, podrozdział Inny przybornik).
Ósemka dochodzi do wniosku, że staruszek sprzeczkę słyszał kilka godzin wcześniej, a dopiero później widział uciekającego zabójcę, którego wziął przez pomyłkę za chłopaka. Takie wyjaśnienie ma uspójnić obraz wydarzeń, wypełnić jego luki.
Temperatura sporu podnosi się. Trójka rzuca:
Widziałem już różne przekręty w życiu, ale tego jeszcze nie było. Przychodzicie tu i użalacie się nad jakimś łachudrą. Słuchacie jakichś bajek. Może koleś przekonałeś te baby, ale mnie nie przekonasz. Co z wami? Wszyscy wiecie, że jest winny. Trzeba go usmażyć. A wy pozwalacie, żeby się nam wymknął.
Ósemka stwierdza przy wszystkich, że Trójka zachowuje się, jakby chciał zostać katem, że chce, by chłopak zginął, bo ma osobiste pobudki (zatarg z własnym synem), że jest sadystą. Trójka rzuca się w stronę Ósemki z okrzykiem „Zabiję go!”. Ósemce pozostaje jedynie zapytać, czy naprawdę ma on to na myśli… w ten sposób zostało dowiedzione, że nie każdy, kto krzyczy „Zabiję go”, rzeczywiście ma taki zamiar. Co oczywiście nie przesądza, jaki był zamiar oskarżonego, ale stanowi kontrprzykład względem twierdzenia Trójki i podważa jego kategoryczną pewność w kilku kwestiach.
Ławnicy głosują po raz kolejny. Wynik 6:6, a więc remis. Zarzuty wobec zeznań staruszka przekonały aż 2 osoby, że istnieją uzasadnione wątpliwości co do winy oskarżonego: Dwójkę oraz Szóstkę.
Oto jak przedstawia się diagram dotyczący oceny zeznań staruszka. Zastrzeżenia świadczą o istnieniu zasadnych wątpliwości co do argumentu z zeznań tego właśnie świadka (pozostaje argument z dowodu rzeczowego oraz z zeznań drugiego świadka – sąsiadki):
Oczywiście, żaden argument nie ma tu siły dowodu dedukcyjnego, ale stanowią one podstawę do wyrażenia uzasadnionych wątpliwości co do winy oskarżonego. Podważają wartość zaprezentowanego dowodu.